L4 będzie funkcjonowało jak urlop? Pomysł rządu hojny, ale czy mądry

Nowy rząd zapowiedział, że zamierza wprowadzić zmiany w funkcjonowaniu L4. Była to jednak z ważniejszych zmian, jaka została ogłoszona w kampanii wyborczej. Obecnie zasiłek chorobowy funkcjonuje tak, że przez pierwsze 33 dni pracownikowi płaci pracodawca, a dopiero później wynagrodzenie płaci Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Wedle zapowiedzi pracodawca już od pierwszego dnia nie będzie miał obowiązku ponoszenia z tego tytułu kosztów.

L4 będzie funkcjonowało jak urlop? Pomysł rządu hojny, ale czy mądry
Podaj dalej

Jakie rząd ma plany na nowe L4?

Kluczowa zmiana polegać ma na tym, aby firmy nie musiały płacić swoim pracownikom, gdy ci są na chorobowym. Już od pierwszego dnia wystawienia L4 wypłatę wynagrodzenia za każdy dzień wziąłby na siebie Zakład Ubezpieczeń Społecznych. To wręcz rewolucyjna zmiana, która mocno idzie na rękę wszystkim firmom.

Jakby tego było mało w planach jest, aby nie było to pomniejszone wynagrodzenie o 20 procent! Miałoby być ono pełne, a więc idąc na chorobowe pracownik nie musiałby się martwić, że w kolejnym miesiącu będzie miał mniej gotówki na życie. Zdaniem ekspertów to jednak zbyt piękny obraz, który może doprowadzić wręcz do patologicznych sytuacji w niektórych firmach.

l4 lekarz pacjent
fot. freepik

Już na pierwszy rzut oka widać, że po prostu warto chorować. Jest to opłacalne zarówno dla pracodawcy, który nie ponosi z tego tytułu kosztów, jak i pracownika który czy jest w pracy czy nie, otrzymuje całe wynagrodzenie. Już teraz mówi się, że L4 to trochę taki drugi urlop. Nie brakuje zdań, że w mniejszych firmach mogą być wręcz prowadzone zapisy na L4. Jak widać zbyt dobrze i pięknie nie może być. A przecież choroba najczęściej nikogo winą.

Różne rozwiązania leżą na stole

Ministerstwo Zdrowia wedle słów Donalda Tuska ma ogłosić propozycje zmian w pierwszym kwartale tego roku. Obecnie prowadzone są analizy, konsultacje i szukane jest najlepsze możliwe rozwiązanie. Nie brakuje zdań, że krótkie L4 powinno być ”karane”, a wiec tutaj miałoby być wypłacane tylko 50 procent wynagrodzenia. Choroba powyżej 6 dni i więcej dopiero miałaby kwalifikować się na 100 procent wypłaty.

Ale i tutaj od razu padły słowa krytyki. Po pierwsze – dlaczego ktoś to zachorował np. na grypę jelitową, ma z tego powodu aż tak drastycznie mieć obniżoną pensję. Po drugie – L4 byłoby przeciągane na siłę, aby tylko zmieścić się w limicie. Inna kwestia, że większość chorób z reguły jest krótka i po tygodniu każdy wraca do pracy.

To też pokazuje, że idzie się w jedną stronę czy drugą, tak jest źle, a tak niedobrze. Nie jest to łatwy temat, gdy rozchodzi się o bardzo duże pieniądze, przedsiębiorstwa i osoby pracujące. Ktoś koniec końców będzie musiał na tym źle wyjść, bowiem ciężko uwierzyć tu w złoty środek.

Przeczytaj również