Ostatni dzień bez zabitych na polskich drogach miał miejsce dwa miesiące temu. Poprzedni – półtora roku wcześniej. Według danych rządu, ofiara śmiertelna kosztuje gospodarkę prawie 2,5 mln zł. Ciężko ranna, z racji kosztów leczenia, grubo ponad 3 mln. Koszty ludzkie są dużo wyższe niż materialne.
Skąd pochodzą te kwoty?
Największy, bo prawie 61-procentowy udział w kosztach zdarzeń drogowych mają straty produkcji tytułem śmierci lub niedyspozycji pracownika do pracy. Znacznie mniej, ale na wysokim poziomie około 16 proc., plasuje się udział kosztów administracyjno-operacyjnych. Straty materialne stanowią blisko 21 proc. kosztów zdarzeń drogowych. Koszty leczenia to tylko 1 proc. Polska co roku płaci za wypadki drogowe prawie 55 mld zł. To więcej niż wydaje na naukę i szkolnictwo wyższe.
To oczywiście nie wszystko – ogromne, bo również milionowe kwoty generują interwencje służb ratunkowych – pogotowia, straży pożarnej i policji. Dodatkowo dochodzą do tego koszty postępowań karnych, ubezpieczenia i wreszcie naprawa zniszczonej w wyniku zdarzeń drogowych infrastruktury. Całość składa się więc na kwotę ponad 55 miliardów złotych, a więc zdecydowanie wyższą niż ta, którą w 2020 wyciągnął z budżetu rozszerzony program 500+ (41,2 miliarda złotych).