Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych to pomysł, który od miesięcy budzi wręcz ogromne kontrowersje. Z całej Europy słychać głosy oburzonych obywateli, którzy sprzeciwiają się tak drastycznym zmianom. Ale politycy są od tego, aby rządzić, a nie od tego, aby słuchać głosu obywateli, czy tak? To, co twierdzą na ten temat ludzie, nie ma chyba żadnego znaczenia. Liczy się wyłącznie to, co wymyślą sobie politycy. Z tym, że ta piękna, cudowna narracja powoli zaczyna upadać.
Od samego początku wielu ekspertów wytykało wszelkie błędy i przeszkody co do realizacji tego planu. Masowe zwolnienia setek tysięcy osób, brak infrastruktury, ogromne koszty i tak dalej. Wynikało z tego jednoznacznie, że wprowadzenie zakazu do 2035 roku jest niemożliwe. To znaczy teoretycznie jest możliwe – wystarczy podpisać papierek. Natomiast nikt w Europie nie jest i prawdopodobnie nie będzie gotowy na takie zmiany w tak krótkim czasie. Ale politycy robili swoje. Nie przejmowali się takimi opiniami.
https://wrc.net.pl/kw-konfiskata-samochodu-pijanym-kierowcom-potwierdzona-od-kiedy-zaczna-obowiazywac-przepisy
Natomiast im bliżej decydujących głosowań, tym więcej osób zaczyna się budzić. Nagle wyłaniają się politycy, którzy twierdzą, że „oni od początku byli przeciwni”. Nagle widzą te masowe zwolnienia i braki infrastrukturalne. Bardzo to wszystko ciekawe, sami przyznajcie. Rzeczywiście, od samego początku dla wielu osób ten zakaz był niewykonalny, ale nikt nie mówił o tym wprost. Przecież to byłoby zaprzeczenie jedynej słusznej linii w Unii Europejskiej, a tego nikt by nie chciał, prawda?
Zakaz tylko dla polityków?
7 marca odbyć miało się ostateczne głosowanie. To właśnie w miniony wtorek los samochodów spalinowych miał zostać ostatecznie przesądzony. Jak już możecie wyczuć po poprzednich zadaniach – do żadnego głosowania nie doszło. „Politycy przestraszyli się odpowiedzialności” – pisze wprost „Autokult”. Od kilkunastu dni mówiło się o tym, że Niemcy zablokują cały ten zakaz. I na ten moment wydaje się, że ich misja przebiega bardzo pomyślnie. Głosowanie zostało przełożone. Na bliżej nieokreślony termin. Nic, tylko się cieszyć.
https://wrc.net.pl/kw-kobieta-wjezdza-z-niewielka-predkoscia-w-zakret-tymczasem-na-drodze-dzieja-sie-cuda-wideo
Zresztą, sprzeciwiają się nie tylko Niemcy. Otwarcie mówi się o tym, że bez wahania sprzeciw wobec zakazu poprą też Włochy. Podobne głosy słychać m.in. z Polski. Nie wyobrażam sobie, żeby ot tak na elektryczną rewolucję godziły się wszystkie biedniejsze kraje Unii Europejskiej, jak Węgry, Rumunia, Serbia, Bułgaria i tak dalej. Wprowadzenie tego zakazu wydaje się wątpliwe. Poza tym, zauważam tutaj słynny europocentryzm, który przekracza wszelkie możliwe rozmiary.
https://wrc.net.pl/kw-natychmiastowa-karma-o-jedno-wyprzedzanie-za-daleko-prawo-jazdy-straci-na-dlugo-wideo
Tak – Europa jest najważniejsza. Unia Europejska ma rozpocząć całą rewolucję. Ustalmy sobie pewien istotny fakt. Powierzchnia Unii Europejskiej nie stanowi nawet 1% powierzchni ziemi. 10 najbiedniejszych krajów świata leży w Afryce. Afryka ma powierzchnię o ponad 7 razy większą, od Unii Europejskiej i nie sądzę, aby ktokolwiek myślał tam o elektrycznej rewolucji. Same Indie to około 77% powierzchni Unii Europejskiej. Naprawdę komuś się wydaje, że te wspaniałe zmiany w Unii Europejskiej cokolwiek zmienią? Naprawdę… mierzmy siły na zamiary. Skończmy z tym europocentryzmem nadmuchanym do granic możliwości i zajmijmy się realnymi problemami…