Jednorazowa opłata przygniecie wielu kierowców
Opłata za wjazd do miasta ma na celu zmniejszenie ruchu i zanieczyszczenia, przy jednoczesnym finansowaniu transportu miejskiego. Pieniądze mają zostać zainwestowane w takie obiekty jak windy na stacjach metra. Lub mają poprawić dostępność, czy zmodyfikować sygnalizację ułatwiającą przemieszczanie się pieszo.
Pieniądze trafią także do dzielnic, w których w rezultacie może wystąpić zwiększony ruch – na przykład na poprawę filtracji powietrza w szkołach. Podobna opłata za wjazd do miasta obowiązuje już w największych miastach na świecie, jak Singapur czy Londyn.
Teraz do tego grona dołącza Nowy Jork, który rozważa wprowadzenie podobnych opłat już od 2007 roku. Zostały one zaproponowane przez ówczesnego burmistrza, jednak nie powiodły się w legislaturze stanowej. Według New York Times, inicjatywa ta była chwalona przez wielu ekspertów, ale spotkała się ze sprzeciwem przemysłu i osób dojeżdżających do pracy spoza miasta.
Ale wiele osób jest przeciwko tym przepisom
Ale obecnie nowemu pomysłowi sprzeciwiają się m. in. taksówkarze oraz firmy oferujące wspólne przejazdy. Po wprowadzeniu nowych przepisów popyt na ich usługi mógłby spaść aż o 17%. Mieszkańcy przedmieść poza miastem, w tym osoby dojeżdżające do pracy z New Jersey, również wyrazili swój sprzeciw. Niektórzy politycy z New Jersey mogą również przygotowywać proces sądowy, aby zapobiec programowi opłat za wjazd do miasta. A te nie będą niskie.
Według doniesień New York Times, program został zatwierdzony przez Federalną Administrację Autostrad. Jego wdrożenie miałoby mieć miejsce już na wiosnę 2024 roku. W ramach jednej z propozycji kierowcy musieliby zapłacić każdorazowo 69 złotych za wjazd do miasta poza godzinami szczytu. Jednakże, opłata w godzinach szczytu wyniosłaby już 93 złote. Stawki – wraz ze zniżkami i zwolnieniami – byłyby ustalane przez beneficjenta programu, Metropolitan Transportation Authority, który obsługuje miejskie autobusy, metro i pociągi podmiejskie.