Ile będą kosztowały nas obietnice wyborcze?
„Money.pl” wspólnie z „Forum Obywatelskiego Rozwoju” stworzyły przed wyborami tak zwany „Licznik obietnic wyborczych”. Osoby odpowiedzialne za ten licznik co jakiś czas aktualizowały dane z uwzględnieniem tego, co obiecują poszczególne komitety wyborcze. Miało być rzetelnie i dokładnie. Można było tam przeczytać opinię, jakoby kampania wyborcza była wyścigiem na obietnice, który w skrócie można byłoby podsumować słowami „rozdawnictwo plus”. Czego się dowiedzieliśmy z tego licznika?
Dowiedzieliśmy się sporo, natomiast niestety, nie wszystkiego. Z jakiejś przyczyny licznik nagle się zatrzymał. Ostatnią datą aktualizacji był dzień 26 września 2023 roku. A to oznacza, że licznik ten z jakiegoś powodu nie uwzględnia ostatnich dwóch i pół tygodnia kampanii wyborczej. A przecież można mieć takie wrażenie, że to właśnie przez te ostatnie dwa i pół tygodnia kampania przyspiesza najbardziej. Im bliżej do wyborów, tym politycy obiecują nam więcej, aby zaraz przed wyborami wyrobić o sobie jak najlepsze zdanie.
Więc niestety, nie wiemy jakie są łączne koszty wszystkich obietnic wyborczych złożonych w trakcie kampanii wyborczej. Szef redakcji „Money.pl” w wypowiedzi na stronie użył słów „obiecujemy, że będziemy liczyć dalej”. Szkoda, że my nie poznaliśmy wyników tych obliczeń, ale trudno. Możemy opierać się jedynie na danych do 26 września. Będą to oczywiście dane niepełne, niekompletne, ale coś tam będzie można z nich wywnioskować. Zresztą, nie chodzi o konkrety, a o sam fakt…
Kto i ile obiecał?
Przed 26 września stroną, która obiecała najmniej, była Koalicja Obywatelska. Okej – może w zły sposób użyłem tutaj słowa „najmniej”. Nie obiecała najmniej, natomiast ich obietnice mogły stosunkowo najmniej nas kosztować. Licznik zatrzymał się na nieco ponad 120 miliardach złotych. Drugie miejsce w tym rankingu od końca zajęła Trzecia Droga – połączenie Polski 2050 Szymona Hołowni oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ich obietnice na tamten moment kosztowałyby nas łącznie nieco ponad 126 miliardów.
Najdroższe obietnice do 26 września składali Bezpartyjni Samorządowcy. Koszt ich obietnic wynosił wtedy według licznika obietnic wyborczych „Money.pl” 227 miliardów złotych. Na drugim miejscu była Lewica, gdzie ten koszt wynosił bez mała 217 milardów złotych. Między tymi, którzy obiecali najwięcej i najmniej, były Konfederacja oraz Prawo i Sprawiedliwość. Jeśli założyć, że nowy rząd stworzy koalicja składająca się z Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy, łączny koszt ich obietnic wynosił wtedy ponad 463 miliardów złotych.
Oczywiście trzeba tutaj coś podkreślić. Po pierwsze, licznik pokazuje nam wartości do 26 września. Już wcześniej zaznaczyłem, że nie uwzględnia on najważniejszych, finałowych dwóch i pół tygodnia kampanii wyborczej. I jak już podkreśliłem, to właśnie wtedy karuzela obietnic wyborczych rusza pełną parą i to wtedy obiecuje się najwięcej. Równie dobrze mogło się okazać, że gdyby licznik był na bieżąco aktualizowany, to te wyniki mogłyby być zdecydowanie inne.
Nie wszystko zostanie spełnione…
No tak – o tym też trzeba pamiętać. To nie jest do końca tak, że wszystkie te obietnice zostaną zrealizowane. Nigdy tak nie jest, bo jest to po prostu niemożliwe. Po drugie, nie można ot tak dodać tych kosztów trzech koalicjantów, bo to nie do końca tak działa. Oni będą musieli w jakiś sposób wypośrodkować swoje oczekiwania. To nie są samodzielne rządy, a próba znalezienia kompromisu w taki sposób, aby koalicjant był w stanie się pod tym podpisać i wspólnie zagłosować. To niezwykle istotne.
Kwestia również w tym, że mogę sobie łatwo wyobrazić, że niektóre obietnice Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Lewicy mogą się pokrywać. Wtedy naturalnie ten koszt zostanie poniesiony wyłącznie raz, a nie trzy razy. Koniec końców tego, ile te wszystkie obietnice będą nas kosztować, dowiemy się dopiero za cztery lata, kiedy kadencja rządu się zakończy. Wszystko, co obejmą prognozy wcześniej, to wyłącznie spekulacje.